Rząd, mówiąc o "wielkim rosyjskim ataku na państwowe serwery", opiera się na danych systemu ARAKIS-GOV rejestrującego próby nieuprawnionych wejść. Większość takich prób system wyłapuje i odnotowuje.
- Są trzy kraje, z których terenu jest najwięcej tego, co dziś politycy nazywają "atakami". To USA, Chiny i Rosja, przy czym ta kolejność ciągle się zmienia. Z tamtejszych adresów IP jest najwięcej prób. W skali roku są to dziesiątki tysięcy zdarzeń - mówi nam b. oficer ABW, który do niedawna pracował w pionie odpowiedzialnym za bezpieczeństwo cyfrowe Polski. Ale w 2019 roku takich prób było aż 226 tys.
Jak tłumaczy nasz rozmówca, to właśnie dane o tych próbach są podstawą twierdzeń, że nasz kraj stał się celem ataku. I że ofiarą tego ataku padł Michał Dworczyk, szef gabinetu premiera Morawieckiego.