– Za mną, tyralierą! – woła żołnierz, który przewodzi mojej grupie. – Czym? – pyta idąca obok mnie cywilka. A ja chyłkiem wracam po zapasowy magazynek do karabinu beryl, bo wypadł mi na trawę z kieszeni dresów. "Trenuj z wojskiem", nowy program resortu obrony, komandosa ze mnie nie zrobi – ale za to wiem już, jak zawiązać stazę taktyczną, gdy coś urwie rękę albo nogę. Tymczasem na stanowisku ze stazą oraz ze sztucznym jelitem ktoś omdlał. Dla mnie – 100-proc. cywila i mieszczucha, to niepowtarzalna sobota w koszarach.
"Spędź z nami sobotę, a my nauczymy Cię jak się bronić i być bezpiecznym" – obiecuje mi polska armia w ogłoszeniu promującym jej nowy program "Trenuj z wojskiem". Przez jeden dzień mam zdobyć umiejętności m.in. posługiwania się "prawdziwą bronią", armia zapowiada też, że po jednej sobocie poradzę sobie "w survivalowym marszu".
"Trenuj z wojskiem" to osiem jesiennych sobót z całodziennymi szkoleniami w jednostkach polskich sił zbrojnych dla wszystkich chętnych Polaków w wieku 18-65 lat. Program – jak przekonuje resort obrony – jest "odpowiedzią na społeczne zapotrzebowanie", dotyczące takich kursów. Ja zapisałem się, korzystając z prywatnego maila, na pierwszy z możliwych terminów.