Nagły błysk i kłęby dymu wydobyły się z budynku tarnowskiego dworca. Rozległy się krzyki, ludzie w panice rzucili się do ucieczki, przerażone konie wierzgały przy swoich dorożkach. Gigantyczny wybuch zabił wielu ludzi, a wszystko to w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. Są do dziś tacy, którzy twierdzą, że "wojna zaczęła się w Tarnowie".
Koniec sierpnia 1939 r., ostatnie dni pokoju w Polsce i Europie. Pochodzący z Bielska-Białej Antoni Guzy przyjeżdża na Dworzec Główny w Krakowie. Towarzyszy mu niemiecki agent, niejaki Neumann, który wręcza bielszczaninowi dwie walizki. Następnie Guzy wsiada do taksówki i każe wieźć się do Tarnowa. Tam również odwiedza dworzec i oddaje bagaże do przechowalni. Jest ok. godz. 23.00. Dokładnie o 23.18 dochodzi do gigantycznego wybuchu. Eksplozja rozsadza ściany dworca, pod gruzami ginie ponad 20 osób, wiele kolejnych jest rannych.
Najbardziej krwawy zamach
W zamachu terrorystycznym, do którego doszło 28 sierpnia 1939 r., zginęły najprawdopodobniej 22 osoby, a 35 odniosło rany. Początkowo policja informowała o 14 zabitych, prasa nawet o 35. Liczba 22 ofiar została zanotowana w aktach sądowych. Wybuch zniszczył pomieszczenia przechowalni, dworcowy posterunek policji i restaurację, a także część dachu.