Moskwa dołączyła do Waszyngtonu, wzywając Ukrainę do przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Uwagi Amerykanów i ich szybkie przyjęcie przez Kreml uruchomiły dzwonki alarmowe w Kijowie. Wśród tamtejszych urzędników panuje głęboki niepokój, że porozumienie między mocarstwami może wykluczyć Ukraińców z dyskusji na temat przyszłości ich kraju. Zaskakująca zbieżność Białego Domu i Kremla podsyciła w Ukrainie obawy, że Władimir Putin chce zrealizować chytry plan rozgrywania Kijowa i Waszyngtonu przeciwko sobie w kwestii sposobów zakończenia wojny.
W weekend specjalny wysłannik prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa do spraw Ukrainy i Rosji, Keith Kellogg, powiedział, że "w większości demokracji wybory odbywają się nawet w czasie wojny". "Myślę, że to ważne. Uważam, że to dobre dla demokracji. Piękno silnej demokracji polega na posiadaniu więcej niż jednego potencjalnego kandydata" — zaznaczył.
Moskwa — gdzie Putin często deklarował, że nie uznaje ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego za prawowitego przywódcę — stanęła w poniedziałek za Kelloggiem.