– To było jak w filmie o Rambo, tylko że naprawdę i dużo gorzej. Po powrocie z Wowczańska nie byłem w stanie powiedzieć więcej niż "aha" – opowiada żołnierz ukraińskich sił specjalnych. Z syndromem stresu pourazowego pomogli mu poradzić sobie psychologowie i psychiatrzy. Podobnych traum w ciągu ostatnich trzech lat mogło doświadczyć około 20 proc. wojskowych. Dokładnych statystyk nie ma. Wiadomo jednak, że specjalistów, którzy pomogą im wrócić do cywilnego życia, nigdy nie będzie wystarczająco.
"Jak się masz?"
Pierwszym pytaniem, jakie od terapeuty usłyszała Alina, było: "Jak się masz?". Bardzo zdziwiło ją to na pozór łatwe pytanie. Nie wiedziała, jak zareagować. Jej ukochany zginął na froncie. – Powiedzieć, że zaraz po pogrzebie było ciężko, to jakby w ogóle niczego nie powiedzieć. A dziś? Często odpowiadam: zwyczajnie. Choć nadal bywa różnie – przyznaje Ukrainka. Ma niewiele ponad 30 lat. Jest umalowana, uśmiechnięta, dobrze ubrana, uczesana. Na pierwszy rzut oka nie da się powiedzieć, że nosi w sobie taką ranę.
Daria czuła, że została na świecie zupełnie sama. Jej mąż zginął w 2022 r. na froncie. Ludzie nie wiedzieli, jak z nią rozmawiać. Traktowali inaczej niż wcześniej. Przestawali odwiedzać. – Czułam się, jakbym była zarażona czymś, czego wszyscy się boją – opowiada kobieta. Bywa, że inne wdowy spędzają całe dnie na cmentarzu, dużo płaczą, przestają o siebie dbać. Tak może objawiać się syndrom stresu pourazowego, czyli tzw. PTSD. – To normalne, że tak się czujemy. Trudno w to na początku uwierzyć, ale to nie koniec świata – zapewniają z kolei psychologowie z organizacji Wolny Wybór z Kijowa.