Niedziela 22 stycznia 1978 roku była ostatnim dniem ferii zimowych. Kolejnego dnia uczniowie mieli iść do szkoły. Tamtego wieczoru autobus PKS jadący z Słubic do Zielonej Góry nie zatrzymał się na przystanku w Osiecznicy i nie zabrał czekającej tam młodzieży, która kilka dni później będzie mówić o przeznaczeniu. Dlaczego? Zaledwie parę kilometrów dalej doszło do makabrycznego wypadku.
W zimowy wieczór na przystanku w Osiecznicy stało kilkanaście osób – głównie uczniów szkół średnich. Wszyscy czekali na autobus jadący do Zielonej Góry. Jednak z jakichś przyczyn PKS wcale się nie zatrzymał.
Jelczem 043 jadącym po ówczesnej drodze państwowej nr 40 podróżowała młodzież wracająca z ferii. Większość z nich do domów jednak już nigdy nie dotarła. Autobus został "rozerwany" zaledwie kilka kilometrów za osieczyńskim przystankiem, na którym w chwili wypadku wciąż stali zmarznięci uczniowie.
Jak doszło do tragedii? Z przeciwnej strony, tą samą drogą co PKS, jechał samochód ciężarowy KRAZ należący do stacjonującej w Szprotawie jednostki Północnej Grupy Wojsk Radzieckich.