Kanadyjska prawicowa opozycja przez wiele miesięcy zdawała się pewna wygranej w wyborach. Ale ostatecznie wygrali rządzący liberałowie. Ten sam scenariusz powtórzył się właśnie w Australii. W obu przypadkach poparcie prawicy zaczęło topnieć wraz z prezydenturą Donalda Trumpa.
To nie tak miało wyglądać - mogą powtarzać teraz politycy prawicy w Australii i Kanadzie. W jednym i drugim kraju walczyli oni w wyborach z rządzącymi i tracącymi popularność liberałami/centrolewicą.
Prawicowe partie prowadziły w sondażach. A w USA nastały rządy Donalda Trumpa. Prawicowi politycy na świecie mogli liczyć (co widać zresztą po wizycie Karola Nawrockiego w Białym Domu), że jego wyborcze zwycięstwo i sympatia dla innych konserwatystów im pomoże. Choć każde wybory są inne i wiele czynników wpływa na ostateczny wynik, to w obu przypadkach wygląda na to, że efekt Trumpa rzeczywiście się pojawił - tyle że odwrotny do tego, na który prawica liczyła.