Nikt, tak jak Polacy, nie wie, co oznacza zdrada przez sojuszników. W 1939 roku na pastwę wroga zostawili nas Francuzi i Anglicy. Po 80 latach "wyczyn" naszych "sojuszników" powtórzył prezydent USA. Ba, on go przebił – zdradził Kurdów, którzy już walczyli i ginęli u boku Amerykanów. Europa odwróciła głowę.
USA zdradziły sojusznika, który przelewał krew we wspólnej walce z tzw. Państwem Islamskim (ISIS). Kurdowie pozostawieni na łaskę zadeklarowanego wroga, Turcji, mówią o "nożu w plecy". To, co ich spotkało, powinno być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy swoje bezpieczeństwo i przyszłość nadmiernie wiążą z decyzjami Donalda Trumpa.
Biznes ważniejszy od sojusznika
Bez udziału Kurdów kalifat w Syrii i Iraku terrorystów ISIS nie zostałby pokonany. Dla Donalda Trumpa to wyraźnie za mało. Podczas wystąpienia w Białym Domu decyzję o usunięciu amerykańskich żołnierzy z drogi tureckich wojsk inwazyjnych uzasadnił, mówiąc, że Kurdowie nie pomogli USA podczas walk… w Normandii (rok 1944!), ani żadnej innej bitwy drugiej wojny światowej, walczą o swoją ziemię, co było w ostatnich latach finansowane w dużym stopniu przez USA.
Absurdalność i cynizm tej wypowiedzi szokuje.