Lotnisko Warszawa-Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 miało być symbolem rozwoju regionu, impulsem gospodarczym, alternatywą dla zatłoczonego Lotniska Chopina. Powstało za czasów poprzedników obecnego rządu – z rozmachem, z ogromnym nakładem środków publicznych, z medialną pompą. Dziś jest raczej symbolem politycznego rewanżyzmu obecnej władzy i celowego sabotażu pod pozorem troski. Bo wszystko, co dzieje się wokół radomskiego portu, wygląda jak klasyczne „nie chcemy, ale udajemy, że próbujemy”.
Nowe władze Polskich Portów Lotniczych, zamiast wziąć na siebie trud realnej promocji i rozwoju lotniska, wygłaszają oklepane formułki o „optymalizacji” i skupiają się na modernizacji Lotniska Chopina. O Radomiu wspominają od niechcenia – tak, żeby był ślad, że coś się robi. Ale nikt nie mówi, co konkretnie się robi. Zero planu, zero inwestycji, zero chęci. I nie trzeba być ekspertem, by dostrzec, że to strategia. Strategia wygaszenia w białych rękawiczkach.