Rumuni obiecywali gościnę. Ledwie jednak przedstawiciele najwyższych polskich władz przekroczyli granicę, a cała serdeczność gospodarzy się rozwiała. Prezydent Ignacy Mościcki 17 września 1939 r. jeszcze sobie tego nie uświadamiał, ale jego kariera polityczna definitywne dobiegła końca.
Było rzeczą oczywistą, że jeśli najważniejsi polscy dygnitarze opuszczą kraj w następstwie przegranej wojny obronnej 1939 r., to tylko przez Rumunię. Inna droga po prostu nie istniała. Ewakuacji – czy też ucieczki – nie przygotowano jednak ani od strony organizacyjnej, ani formalnej.
Powód był prozaiczny. Układanie planów awaryjnych kłóciło się z mocarstwową retoryką rządu, który do ostatniej chwili przekonywał, że rzuci Niemców na kolana. Pertraktacje z królem Rumunii Karolem odbyły się, kiedy polskie władze czuły już na plecach oddech czerwonoarmistów.