"Czy pan oszalał? Hetman nigdy nie opuszcza swoich wojsk!" – mówiono na wieść o planowanej ucieczce Edwarda Śmigłego-Rydza z Polski. Powszechne było przekonanie, że Wódz Naczelny musi trwać z armią. Że kapitan nie opuszcza nawet tonącego okrętu. A jednak marszałek 17 września 1939 roku podjął decyzję o rejteradzie do Rumunii. Jak tłumaczył to jeden z jego najbliższych współpracowników?
Decyzja Edwarda Śmigłego-Rydza, by na wieść o sowieckiej inwazji na Polskę porzucić walczących żołnierzy i przejść do Rumunii, jest tematem zażartych dyskusji toczonych od bez mała ośmiu dekad. Na obronę marszałka przytaczano całe morze politycznych argumentów. Dla jego potępienia – podobnie.
Warto jednak zapytać jak krok Naczelnego Wodza, podjęty pod naporem dynamicznie zmieniającej się sytuacji, oceniano na gorąco. I jakie komentarze wzbudził on u tych ludzi, którzy towarzyszyli Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi w kluczowych chwilach. A nawet wpływali na to, jak się zachował, gdy na tak zwanym przedmościu rumuńskim rozstrzygała się przyszłość polskiego oporu i obecności przedstawicieli władz na ojczystej ziemi.