– Najważniejsze dziś pytanie brzmi: o co tak naprawdę Waszyngton gra w konflikcie rosyjsko-ukraińskim. Kwestia, czy Amerykanie chcą, aby Ukraińcy odbili Krym, i w jaki sposób mogą w tej operacji dopomóc Kijowowi, ma znaczenie wtórne – przekonuje dr Witold Sokała, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK w Kielcach.
"USA grają na osłabienie, a nawet rozbicie Rosji"
Zdaniem dr. Witolda Sokały przynajmniej kilka tygodni temu w amerykańskim podejściu do tej wojny nastąpił ważny przełom. Ekspert przekonuje, że o ile wcześniej prezydent Biden i jego ekipa byli dość ostrożni, i chyba liczyli się z powrotem do jakiegoś przedwojennego status quo we wschodniej Europie i w relacjach z Moskwą, to teraz ewidentnie grają na bardzo mocne osłabienie albo nawet rozbicie Federacji Rosyjskiej.
– Uznali bowiem, że leży to w ich strategicznym, długofalowym interesie, bo Rosja nie jest i nie będzie partnerem, z którym da się uprawiać racjonalną politykę. Wobec tego są gotowi pogodzić się z przejściowym chaosem na jej terenie, z poszerzeniem stref wpływu państw sojuszniczych: Turcji na Kaukazie i w Azji Środkowej czy Japonii na Dalekim Wschodzie, a nawet państw wrogich, jak Iran czy zwłaszcza Chiny – mówi Onetowi wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK w Kielcach.