Ukraińcy, których opinii wysłuchałem, postrzegają sytuację swojego kraju i Europy ostrzej niż Polacy i dużo bardziej pesymistycznie. Można by uznać, że drugi raz w ciągu trzech lat świat zawalił się im na głowy. Ale o rozpaczy i lamentach nie ma mowy, jest ocena sytuacji i reorientacja polityki.
Pierwszy miesiąc władzy Donalda Trumpa przyniósł zwrot w amerykańskiej polityce wobec Rosji, Ukrainy i Europy w kierunku najmniej pożądanym (przez nas). Rosja otrzymała zaproszenie do stołu i nie tylko, Ukraina została zepchnięta na margines w dyskusji o wojnie, którą od trzech lat toczy, Europę zostawiono na uboczu gry o europejskie bezpieczeństwo.
Epitafium lidera czy senne marzenie Putina
Trump w bezprecedensowy sposób publicznie poniża Wołodymyra Zełenskiego, choć wysyła do niego przedstawiciela z umową na wydobycie pożądanych surowców. Europa wciąż próbuje zabiegać o uwagę Ameryki, a tak się składa, że pierwszymi na liście gości emisariuszy w Waszyngtonie są polscy politycy – szef MSZ Radosław Sikorski i prezydent Andrzej Duda. Czy zawiozą wspólne europejsko-ukraińskie przesłanie i jaką dostaną odpowiedź – okaże się zapewne w najbliższych dniach, choć dynamika jest taka, że w każdej godzinie spodziewać się można czegoś eksplozywnego.