Atrybutem administracji wojskowej była jak do tej pory książeczka wojskowa, ale z niejasnych przyczyn odebrano jej ten przywilej, aby uszczęśliwić dowódców w jednostkach. Jak się okazuje książeczka wojskowa będzie wręczana dopiero po przysiędze. Proponuję, jak z bronią, wprowadzić specjalny ceremoniał jej wręczenia. Jak do tej pory książeczkę wojskową otrzymywał obywatel podczas poboru lub obecnie podczas kwalifikacji wojskowej, więc niezrozumiałe jest przerzucanie tego obowiązku z administracji na jednostkę wojskową. Nie jest to żaden problem, aby ten dokument zlecić administracji wojskowej podczas skierowania do wojska.
Książeczka wojskowa dopiero po przysiędze, czy to będzie problem?
Niedawno opisywałem problem ogromnych kosztów produkcji nowych książeczek wojskowych oraz dodatkowego finansowania wyposażenia 86 Wojskowych Komend Uzupełnień (WKU) w stosowny sprzęt komputerowy. Teraz koszty i zakupy przerzucono na jeszcze większą ilość jednostek wojskowych. Dla nich to dodatkowy problem, ale jeszcze większy może być dla uczelni wojskowej, gdzie mowa jest o tysiącu powołanych. Proponuję utworzyć etat specjalnego stemplownika do wydania tak ogromnej ilości. Jest to po prostu następny absurd zmian w ustawie.
Dla wyjaśnienia ustawa z 22 listopada 2018 r. o dokumentach publicznych narzuca na instytucje oraz organy państwa do absurdalnego zabezpieczenia masę dokumentów, w skrócie ”publicznych”, które z publiki nic nie mają. Ustawa w art. 5 określiła szereg dokumentów, których wykonanie zostało zastrzeżone dla Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Wykaz zawiera 32 pozycje(ale w tych zapisach jest niezliczona ilość dokumentów), w tym takie dokumenty jak m.in. karta żeglarza, legitymacja dokumentująca niepełnosprawność lub stopień niepełnosprawności, karta do tachografu, zaświadczenie ADR, prawo wykonywania zawodu czy dowód rejestracyjny jachtu. Na ostatniej pozycji wymieniono legitymacje służbowe (aż 13), niemalże wszystkich służb mundurowych, funkcjonariuszy i żołnierzy. Ustawa jest zaprzeczeniem innych przepisów oraz informatyzacji państwa. Dla przykładu, teraz podczas kontroli drogowej funkcjonariusz policji zerknie na tablice rejestracyjne a od kierującego pojazdem poprosi PESEL. Żadnych dokumentów nie będzie sprawdzał, bo wszystko ma w systemie. Po prostu - jak dla mnie - jest to następny bubel legislacyjny, na którym ktoś zarabia. Dodatkowo będzie mocnym obciążeniem finansowym państwa. O problemie nowych dokumentów osobistych pisałem w artykule pt.: Moc nowych książeczek wojskowych, czyli papierowa armia. Komu potrzebny drogi „bubel”?