Z każdym rokiem istnienia II RP politycy częściej ingerowali w sprawy gospodarcze. Na początek z konieczności, potem, bo tak było najprościej, wreszcie sięgali po prywatne firmy, ponieważ dawało się to zawsze uzasadnić interesem kraju.
Przyznanie organom państwa prawa do tego, żeby mogły w stanie wyższej konieczności przejąć bank, nawet bez zgody podmiotu przejmowanego, nie jest samo w sobie złe. Gdy w 2008 r., po bankructwie Lehman Brothers, amerykański system finansowy stanął na krawędzi upadku, szef FED Ben Bernanke nie miał wątpliwości, iż konieczne są środki nadzwyczajne. Kiedy masowo zaczynają upadać instytucje finansowe, krach błyskawicznie dotyka wszystkich dziedzin życia i żaden fundusz gwarancyjny nie jest w stanie zrekompensować zwykłym ludziom pieniędzy, jakie wówczas tracą. Jeśli więc paniki nie uda się zdusić w zarodku, rozmiary katastrofy bywają niewyobrażalne. Potem wychodzenie z zapaści, w jakiej pogrąża się całe państwo, trwa latami. Dlatego, korzystając z nadzwyczajnych uprawnień, Bernanke przy wsparciu sekretarza skarbu Henry’ego Paulsona prowadził akcję dokapitalizowania amerykańskich banków, połączoną z przejmowaniem nad nimi kontroli. Dzięki temu obywatele nie stracili zaufania do systemu i uniknięto masowego wycofywania lokat, czemu samodzielnie nie sprosta żadna instytucja finansowa. Po opanowaniu sytuacji banki oddawały włożone w nie przez państwo środki finansowe, po czym wracały w prywatne ręce.
W przypadku Polski zamiast rozsądnego prawa, będącego swoistym bezpiecznikiem, mamy wielowątkową aferę sprokurowaną przez byłego już szefa KNF Marka Chrzanowskiego. Przy czym z nagrań dokonanych przez właściciela Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego wynika, że możliwość nacjonalizacji okazała się dla państwowego urzędnika narzędziem pomocnym przy próbie wymuszenia wielomilionowego okupu. Co kraj to obyczaj, ale w przypadku Polski można mieć niemal pewność, że jeśli politycy dostaną do ręki prawo, które pozwala im sięgać po prywatną własność, i zostawi się ich bez nadzoru, to nie zawahają się go użyć. Będzie to kwestia czasu, bo pretekst zawsze się znajdzie.