Kiedy Irańczyk wychodzi protestować, liczy się z tym, że nie wróci, że zostanie ranny, aresztowany, że ktoś do niego strzeli. Ale reżim nie jest już w stanie odzyskać pełnej kontroli, bo w Iranie zaczyna się rewolucja - opowiada "Wyborczej" młody mieszkaniec Iranu
Marta Urzędowska: Co dzieje się na ulicach irańskich miast?
Młody Irańczyk (nazwisko do wiadomości redakcji): To kolejna, piętnasta już noc protestów. Ludzie demonstrują, ale nie tylko – od kilku dni coraz więcej osób strajkuje – nie pracują, nie chodzą na uczelnie.
Na protestach jest naprawdę brutalnie. Kiedy młody człowiek wychodzi protestować, musi się liczyć z tym, że nie wróci, że zostanie aresztowany, pobity, na zawsze oszpecony. Że ktoś strzeli doń ostrą amunicją. To tak, jakby za każdym razem wyruszać na wojnę, bo to jest wojna - ludzi z reżimem.