Niechęć PiS do gen. Jarosława Stróżyka, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, datuje się od 2007 r. Jarosław Kaczyński był wtedy premierem, a Stróżyk oficerem łącznikowym wywiadu wojskowego przy dowództwie amerykańskich sił zbrojnych — pisze "Gazeta Wyborcza". Według dziennika PiS obarczył winą gen. Stróżyka za incydent z kwietnia 2007 r., gdy samolot z Kaczyńskim został zawrócony znad Iraku.
Rządowa delegacja leciała wówczas do Kataru, Kuwejtu i Iraku, ale amerykańskie służby — US Central Command (CENTCOM) — nie dopuściły samolotu do irackiej przestrzeni powietrznej, bo KPRM nie zgłosiła lotu nad strefą wojny.
"Okazało się, że urzędnicy kancelarii premiera nie dopełnili formalności i nie zgłosili lotu nad obszarem strefy wojny. Tupolew w Ankarze miał czekać na zgodę z CENTCOM. Kaczyńskiego to rozzłościło, powiedział, że jeśli do czasu uzupełnienia paliwa nie będzie zgody, to zrywa wizytę i zawraca do Polski. Gdy strona polska dostała informację, że zgoda na przelot będzie za pięć godzin, Kaczyński uznał, że nie będzie tyle czekał i zarządził odwrót do Warszawy" — czytamy w artykule.