Szpitale w mniejszych miastach zamykają poradnie chorób zakaźnych. Tam, gdzie one działają, pacjenci miesiącami czekają na wizytę. Powód? Brakuje specjalistów.
Małgorzata Jaros z Gdańska kilka dni temu dostała skierowanie do poradni chorób zakaźnych. Internista podejrzewał u niej boreliozę.
– Od kilku tygodni czuję się fatalnie. Jestem osłabiona, bolą mnie stawy. Mój lekarz zlecił serię badań, ale od początku podejrzewał, że może chodzić o boreliozę. Żeby potwierdzić tę diagnozę, dostałam skierowanie do poradni chorób zakaźnych [lekarz podstawowej opieki zdrowotnej może leczyć boreliozę, ale diagnostykę mogą zlecić neurolodzy, lekarze chorób zakaźnych, dermatolodzy, reumatolodzy lub okuliści – red.]. Ale badania i tak musiałam zrobić prywatnie. Wszystko przez to, że jak się okazało, na wizytę w poradni jako tzw. pacjent pierwszorazowy musiałabym czekać prawie rok.