Plany utworzenia 300 tysięcznej armii oraz 6 dywizji, a także zrealizowane i zaplanowane ogromne zakupy uzbrojenia trzeba zweryfikować, bo nawet budżet wieloletni z przeznaczeniem 5 proc. PKB na obronność nie domknie się – wynika z analizy Tomasza Dmitruka, z którą powinni zapoznać się nasi decydenci.
Nie sposób pominąć artykułu pt. „Brak pieniędzy na dalszą modernizację wojska polskiego”, opublikowanego na portalu dziennikzbrojny.pl. W obszernym artykułu, pełnych wyliczeń autor stawia tezę, czy stać nas na tak wielką armię i ogromne zakupy uzbrojenia, które w przyszłych latach trzeba będzie utrzymać, przy jednocześnie rosnących kosztach obsługi zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, spłacanych z budżetu MON.
Co prawda tegoroczne wydatki na obronność wydają się imponujące, bo sięgają 4,7 proc. PKB. Najwięcej procentowo z państw NATO. Środki pochodzą z budżetu MON (124,4 mld zł - 3,1 proc. PKB) oraz z Funduszu Wparcia Sił Zbrojnych ( 57,5 mld zł, czyli 1,6 proc. PKB) - w sumie aż 181,9 mld. Na FWSZ składają się środki pochodzące z zaciągniętego długu oraz wpłaty z budżetu MON ( ta wyniosła 10,6 mld zł w 2023 roku i 15,6 mld zł w 2024 roku).
Wydawać by się mogło, że nie powinno to stanowić problemu z finansowaniem zakupów nowego sprzętu wojskowego i amunicji oraz utrzymaniem wydatków osobowych na rosnącą armię. Tak jednak nie jest. Okazuje się bowiem, że zainicjowane wojną na Ukrainie oraz zmianami w ustawie o obronie Ojczyzny duże zakupu uzbrojenia pod pretekstem pilnej potrzeby operacyjnej, bez procedur przetargowych i bez offsetu angażują w większości budżet MON zaplanowany na finansowanie procesu modernizacji technicznej w latach 2025-2028.