W ostatnich tygodniach we włoskiej prasie zrobiło się głośno o Polsce. Niestety, nie ma z czego być dumnym. Na Półwyspie Apenińskim postrzegają Polskę jako kraj, który dał się wciągnąć Łukaszence w brudną grę kosztem życia i zdrowia uchodźców, i państwo, które próbuje szantażować Unię Europejską.
"Usnarz Górny. Tu, w lesie między Białorusią a Polską, skończyło się człowieczeństwo. Tu, w sercu Europy, trwa katastrofa humanitarna bez precedensu" - ocenia Monica Perosino z „La Stampy", która przypomina wiele obrazków z polsko-białoruskiej granicy. Na przykład historię 53-letniej Afganki, która wraz z szóstką dzieci znalazła się nad polską granicą po 28 dniach jazdy w ukryciu w ciężarówce. Uciec z kraju, w którym władzę obejmowali talibowie, postanowiła, gdy zaginął jej mąż, lekarz w klinice w Kabulu. Teraz ona i jej dzieci zostali „otoczeni europejskim drutem kolczastym", są przeganiani w tę i z powrotem z Polski na Białoruś.
Autorka przypomina, że nawet w sprawie takich rzeczy jak przekazanie jedzenia i ubrań uchodźcom musiał pouczać Polskę Europejski Trybunał Praw Człowieka. Jego zarządzenie najwyraźniej nie dotarło do uszu polskich funkcjonariuszy.