Zarzewiem syryjskiej rewolucji były dzielnice biedy zaludnione przez ludzi uciekających przed wieloletnią suszą – mówi znawca regionu Wojciech Wilk. Przypomina, że zniszczenia w kraju są procentowo prawdopodobnie większe niż w Polsce po II wojnie światowej. Tłumaczy, jak Putin uratował Asada i opowiada o niespotykanych skutkach kryzysu uchodźczego, którego Europa ledwie doświadczyła.
Marcin Wyrwał: Jak wygląda sytuacja Syrii po ośmiu latach wojny?
Wojciech Wilk, znawca Bliskiego Wschodu, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, największej polskiej organizacji pozarządowej udzielającej pomocy uchodźcom poza granicami Polski: ten kraj poniósł niewyobrażalne straty. Zginęło prawie pół miliona ludzi, a dochód narodowy spadł o trzy czwarte. Przez wojnę Syria stała się najbiedniejszym krajem na Bliskim Wschodzie.
Kiedy przyjechałem do Aleppo w 2017 roku, to co zobaczyłem skojarzyło mi się ze zdjęciami wojennych zniszczeń po Powstaniu Warszawskim.
A w przypadku Syrii mówimy o konflikcie, który trwa dłużej niż II wojna światowa. Można zaryzykować stwierdzenie, że zniszczenia w Syrii są większe niż w Polsce po wojnie. Szacunkowo, Polska straciła po II wojnie światowej 37 proc. majątku narodowego. Natomiast w Syrii leży w gruzach prawie 40 proc. budynków, nie mówiąc o zniszczeniach w przemyśle i innych gałęziach gospodarki. Mówi się, że odbudowa tego kraju może zająć 70 lat.