Jak wynika z danych ONZ, od początku wojny tysiące ukraińskich dzieci zostało porwanych, a następnie wywiezionych w głąb Rosji. Urzędnicy Putina zorganizowali wywózkę — w teorii głównie osieroconych dzieci. W rzeczywistości wiele z nich miało wciąż żyjących krewnych, którzy na próżno starali się nawiązać z nimi kontakt. — Lekarz powiedział mi, że przez trzy tygodnie będę odpoczywać w podmoskiewskim szpitalu — mówi 14-letnia Anja w rozmowie z dziennikarzami "The New York Times". Później została skierowana do jednej z rosyjskich rodzin.
Powołując się m.in. na zeznania osób, które widziały mrożące krew w żyłach sceny, a także na rozmowy z samymi dziećmi, "The New York Times" opisuje, jak Rosjanie mieli porywać małoletnich i wywozić w głąb Rosji. Jak wynika z rozmów, proceder wyglądał następująco: najpierw całe grupy były zatrzymywane w punktach kontrolnych, a następnie funkcjonariusze wsadzali dzieci do autobusów jadących w głąb terytorium kontrolowanego przez Rosję.
Wśród nich była 14-letnia Anja, która została ewakuowana z domu dla chorych na gruźlicę w Mariupolu i teraz mieszka z rodziną zastępczą pod Moskwą. — Nie chciałam jechać, ale nikt mnie o to nie pytał — mówi w rozmowie z dziennikarzami "New York Times’a".