Obywatele Rumunii głosują dziś w wyborach prezydenckich, które mogą utrzymać ich kraj na ścieżce proeuropejskiej lub popchnąć w stronę nacjonalizmu. Skrajnie prawicowy George Simion budzi duże obawy wśród przywódców Unii Europejskiej.
O fotel prezydenta Rumunii ubiega się aż 14 kandydatów. Na prowadzeniu jest centrolewicowy premier Marcel Ciolacu, a zaraz za nim plasuje się George Simion ze skrajnie prawicowego Sojuszu na Rzecz Jedności Rumunów (AUR), który zajmuje drugie miejsce w sondażach.
"Wybieramy nie tylko prezydenta, ale także kierunek dla naszego kraju". Ponad jedna czwarta Rumunów już zagłosowała
Pomimo historii afer korupcyjnych Rumunia od dawna uznawana jest za wiarygodnego sojusznika NATO w Europie Wschodniej i kraj, który gra według unijnych zasad. Tym wyróżnia się na tle innych krajów w regionie, takich jak Węgry, Słowacja i Bułgaria, które nieustannie budzą obawy dotyczące praworządności i zwrócenia się w stronę Rosji.