Dokładnie dziś Mariusz Błaszczak rozpoczyna drugi rok na stanowisku ministra obrony. W pierwszym jego niewątpliwym sukcesem było podpisanie umowy na kupno Wisły, czyli zestawów Patriot do ochrony polskiego nieba. Kontrakt został wynegocjowany, gdy ministrem był Antoni Macierewicz, a zakupy nadzorował wiceminister Bartosz Kownacki. Jednak to Błaszczak go podpisał. W kwestii zakupów to niestety jedyny sukces.
Lista umów, których nie udało się podpisać, jest znacznie dłuższa. Nie ma kontraktów na nowe śmigłowce, wstrzymano rozmowy dotyczące okrętów podwodnych (program Orka), mieliśmy spektakularną woltę w sprawie fregat Adelaide z Australii, wciąż nie ma też umowy na artylerię dalekiego zasięgu. Doskonałym podsumowaniem tego roku w kwestii zakupów uzbrojenia jest to, że na zestawy Patriot wydaliśmy aż 5,5 mld zł (na łamach DGP informowaliśmy o tym jako pierwsi). I tu nie chodzi o to, że ten sprzęt jest drogi. To było wiadomo od początku, a ta kwota to i tak tylko jedna trzecia wartości netto kontraktu. Jednak dostawa planowana jest dopiero na rok 2022. Zwyczajowo przy takich kontraktach w pierwszych latach po podpisaniu umowy wydaje się znacznie mniej. My w 2018 r. przeznaczyliśmy na ten cel tak dużo, bo… nie było innych podpisanych umów, na które można by te środki przeznaczyć. To pośrednio dowód słabości ekipy ministra Błaszczaka – po prostu tak dużo poszło na Patrioty, bo inaczej pieniądze wróciłyby do budżetu centralnego.