"Masz dwóch synów i wnuka, im też rozwalimy łby, jak nie zostawisz sprawy magazynów" - taki SMS odebrała audytorka pracująca w Bumarze.
– Z wami nie będę rozmawiał, nie jestem już w zarządzie – krzyczy mężczyzna, wiek około 60 lat, który wypakowuje przed domem zakupy z auta.
– Ale był pan – mówię.
Stoję pod bramą posiadłości Jana Panka, byłego członka zarządu spółki zbrojeniowej Bumar Łabędy.
– Wiem, co jesteście warci! „Wyborcza” jest... tendencyjna! A moje postępowanie było prawidłowe!