Głód bywa narzędziem prowadzenia wojny. Niszczącym pojedyncze życia i społeczne struktury. A dla tych, którzy przeżywają, jest bombą z opóźnionym zapłonem. Znamy to z historii. Widzieliśmy w wielu rejonach świata. Dziś z przerażeniem patrzymy na Strefę Gazy.
Strefa Gazy głoduje. „Żywię się jednym posiłkiem dziennie – chlebem soczewicowym, który zaczęłam piec po zniknięciu z rynku mąki; jej cena na czarnym rynku gwałtownie wzrosła. Kładę się spać głodna i budzę się głodna” – pisze dziennikarka Shaima Eid na portalu Brave New Europe.
Palestyńczycy z Gazy znaleźli się w pułapce. Nie mogą wyjechać; wojna zniszczyła ich uprawne biedapoletka; Izrael zakazał rybołówstwa na morzu. Zegar głodu tyka. Mieszkańcy Gazy jedzą około jednej czwartej zapotrzebowania. „Widziana z powietrza Gaza wygląda jak ruiny starożytnej cywilizacji wydobyte na światło dzienne po wiekach mroku” – notuje wysłannik „Guardiana” z pokładu samolotu zrzucającego żywność. „Nic mnie nie przygotowało na to, co zobaczyłem i czego doświadczyłem w Gazie” – tak zaczyna ukazującą się we Francji książkę Jean-Pierre Filiu, historyk świata arabskiego, który był w Strefie z konwojem humanitarnym na przełomie 2024 i 2025 r. „Gaza, którą znałem i przez którą [kiedyś] podróżowałem, już nie istnieje”.