Pojawiające się coraz częściej najpierw w "The Washington Post", a następnie we włoskim dzienniku "la Repubblica" informacje o tym, iż Stany Zjednoczone naciskają na Ukrainę, by ta, jeśli nawet nie tyle wyraziła gotowość do rozmów z Moskwą, to w każdym razie nie odrzucała możliwości takich rozmów, nie są niczym zaskakującym.
Po wrześniowej ukraińskiej kontrofensywie, w wyniku której Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły obwód charkowski, w Polsce zaczęto nadmiernie optymistycznie oceniać sytuację na froncie, a w efekcie mało realistycznie oceniać polityczne perspektywy rozwoju sytuacji.
Pat
Ogłoszona 21 września przez Władimira Putina mobilizacja spowodowała, że Rosjanie zdołali ustabilizować front i jakkolwiek dzieje się to bardzo wysokim kosztem życia żołnierzy, impet ukraińskiej kontrofensywy, jak wszystko na to wskazuje, został wyhamowany. Nie można oczywiście wykluczyć, że dysponujący ogromną, będącą pochodną możliwości amerykańskiego zwiadu satelitarnego oraz rozpoznania radioelektronicznego, przewagą informacyjną Ukraińcy mogą jeszcze na tym lub innym odcinku frontu dokonać zaskakującego Rosjan ataku, ale sytuacja staje się coraz bardziej patowa. Równowaga sił na froncie i sytuacja, w której żadna ze stron nie jest w stanie uzyskać przewagi, jest, jak zwracali od wielu już miesięcy uwagę liczni komentatorzy, dokładnie tym momentem, w którym rozmowy pokojowe zaczynają mieć szanse powodzenia.