Rynek stracił cierpliwość do polityków obozu rządzącego. Radykalnie rośnie nam koszt obsługi zadłużenia państwa i dynamicznie spada udział zagranicznych inwestorów w strukturze długu. Aby pozyskać finansowanie poza krajem, rząd musiałby zrobić coś zupełnie innego, niż chcą wyborcy. Niewykluczone, że bank centralny będzie zmuszony kupować obligacje.
W zeszłym tygodniu rentowność polskich obligacji skarbowych wystrzeliła i pierwszy raz w historii notowań przekroczyła 9 proc. Obecnie wynosi ok. 8 proc. Wyprzedaż papierów dłużnych przez inwestorów zagranicznych na rynku wtórnym oznacza, że koszt obsługi naszego długu rośnie, a rząd będzie zmuszony pożyczać pieniądze drożej. Dla porównania bieżąca stopa zwrotu z tureckich papierów dłużnych (dwu-, pięcio- i dziesięcioletnich) waha się między 15 a 10 proc. Z kolei sąsiadujące z nami Czechy mają oprocentowanie oscylujące w okolicy 6 proc. Dokąd zmierzamy?
- Doświadczenia niektórych krajów pokazały, że gdy koszt obsługi zadłużenia dochodził do 20-30 proc. przychodów budżetowych, to gwarantował kłopoty. My w tej chwili jesteśmy na poziomie 10 proc., ale dwa lata temu byliśmy poniżej 5 proc. Według mnie w przyszłym roku koszt obsługi długu wzrośnie, bo mamy dużo zadłużenia o zmiennym oprocentowaniu i zadłużenia krótkoterminowego, które trzeba będzie zrefinansować po nowym koszcie - mówi money.pl Emil Szweda, analityk portalu obligacje.pl.