— Trzech funkcjonariuszy było u mnie w domu, a trzech jest jeszcze w innym mieszkaniu, a jeszcze kolejni w innym miejscu. Nalot dziewięciu funkcjonariuszy na mnie — mówiła w rozmowie z Republiką reżyserka Ewa Stankiewicz, która twierdzi, że Żandarmeria Wojskowa weszła do jej domu szukać części tupolewa. Jej mąż, Glenn Jorgensen, był członkiem podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Rzecznik Prokuratury Krajowej w rozmowie z Onetem potwierdza jedynie działania służb.
Pracowniczka Republiki przekonuje, że Żandarmeria Wojskowa szukała w jej posiadłości części z "bliźniaczego tupolewa, ponieważ jej mąż był zobowiązany umową pomiędzy Polską a amerykańskim instytutem badawczym do dostarczania pomiaru bliźniaczego tupolewa". — Oni nie szukają u Władimira Putina, nie u Donalda Tuska, tylko u nas — mówiła.
— Przeszukali wszystkie pomieszczenia włącznie z komórką lokatorską. Okazano nakaz przeszukania i poinformowano, że szukają części tupolewa. Mają listę ok. 20 części, których poszukują — stwierdziła dyrektorka artystyczna stacji Telewizja Republika.