— Po odprawie wszyscy wyszli w bardzo dziwnych nastrojach. Nietęgą minę miał zwłaszcza Rajmund Andrzejczak. Był jakiś taki zadumany, osowiały. Od razu to zauważyliśmy, bo to raczej witalny człowiek. Wtedy jakby zgasł. Tam musiało się coś wydarzyć — mówi oficer z Ministerstwa Obrony Narodowej. Poniżej publikujemy wstrząsający fragment książki pt. "Armia w ruinie". W rozmowach z dziennikarką Onetu Edytą Żemłą wojskowi ujawniają kulisy głośnych dymisji na szczytach armii oraz opowiadają, co działo się w czasach Antoniego Macierewicza i Mariusza Błaszczaka. "Słychać było tylko szczęk łamanych kości. Jak w rzeźni" — czytamy.
Premiera książki "Armia w ruinie" już 17 lipca.
***
Oficer sił powietrznych: PiS to była pierwsza ekipa rządząca w historii Polski, za której rządów aż trzech szefów sztabu generalnego się zmieniło. Nie dlatego, że kończyły im się kadencje. Wszyscy złożyli dymisje. Odeszli z wojska na własną prośbę. To jest coś naprawdę nieprawdopodobnego w państwach demokratycznych. Takie sytuacje się po prostu nie zdarzają. A u nas kwitem rzucili gen. Mieczysław Gocuł, gen. Leszek Surawski, a jako trzeci gen. Rajmund Andrzejczak.
"Założyli podsłuch na tajnym telefonie generała"