Rozmowa telefoniczna Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim była pierwszym ich kontaktem telefonicznym po skandalu w Gabinecie Owalnym. Republikanin zachowywał się tak, jakby do niego nie doszło. Zauważalnie zmienił ton, rezygnując z krytyki i uszczypliwości pod adresem ukraińskiego prezydenta. Mało tego — zapewnił, że pomoże mu pozyskać kluczowe dla Ukrainy systemy obrony powietrznej. I tu pojawia się powód do niepokoju dla Europy. Republikanin zamierza ich bowiem szukać nie w USA, a w europejskich krajach.
Po rozmowie z Władimirem Putinem Donald Trump znalazł się w trudnej sytuacji. Prezydent Rosji wykazał gotowość do pójścia na pewne ustępstwa, zgadzając się na zaprzestanie ataków na ukraińskie obiekty energetyczne. Dalsze kroki powiązał jednak z warunkami, które dla Kijowa są nie do przyjęcia. Obejmowały one zakończenie zachodnich dostaw broni do Ukrainy i ponowne wstrzymanie jej współpracy wywiadowczej z USA.
Z maksymalnymi żądaniami ze strony Putina Trump nie mógł przystąpić do kolejnej rundy negocjacji w sprawie wojny, którą chce jak najszybciej zakończyć. W środę telefonicznie rozmawiał jednak z Wołodymyrem Zełenskim. Trwająca godzinę rozmowa była o połowę krótsza od tej z Putinem. Opublikowane na jej temat oświadczenia rzucają jednak światło na pozycję, w jakiej znalazł się Trump. A ta z jego perspektywy nie jest najlepsza — widać to po oświadczeniu opublikowanym przez amerykański rząd.