Wrażliwe dla bezpieczeństwa państwa wojskowe dokumenty oraz dane personalne żołnierzy z jednostek na wschodzie kraju zostały znalezione wśród śmieci w dwóch różnych lokalizacjach. Historie obu wycieków opisał Onet w odstępie tygodnia. Do dziś nikt za tę aferę nie poniósł odpowiedzialności. Nikt też nie bada roli cywilnych i wojskowych służb w tej sprawie. Ministerstwa obrony i sprawiedliwości wymijająco odpowiadają na nasze pytania. Ścigani są za to ludzie, który zgłosili przestępstwo bądź rozmawiali z dziennikarzami Onetu.
Pierwszy tekst dotyczył tego, że wiele setek stron wojskowej dokumentacji, w tym dokumenty z klauzulą zastrzeżone, znalazły się w redakcji Onetu. Ich nadawcy twierdzili, że zostały znalezione na jednym z wysypisk w rejonie składu materiałów wybuchowych na wschodzie Polski. Wypadły z jednego z plastikowych worków. W wielu z nich znajdowały się dokumenty zniszczone w niszczarce, jednak w innych były to dokumenty niepocięte.
To mapy składów wojskowych, plany ewakuacji materiałów wybuchowych w przypadku wojny, procedury operacyjne, opisy techniczne magazynów materiałów wybuchowych, dane osobowe pracowników jednostek, plany rozmieszczenia jednego z batalionów w ramach ćwiczeń Dragon i wiele innych dokumentów.