Hossam Shabat, jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy ze Strefy Gazy, został zabity przez izraelskie wojsko. Był jednym z zaledwie kilku reporterów, którzy nie opuścili północnej Gazy. Współpracownicy Shabata opublikowali jego pośmiertny list z apelem.
Śmierć dziennikarza: Hossam Shabat zginął w miejscowości Bajt Lahija. Izraelska armia zaatakowała samochód, którym jechał - zdaniem świadków był to atak wymierzony w Shabata, nie był przypadkową ofiarą. Tego samego dnia zamordowany został też inny dziennikarz - Mohammad Mansour. Reporter został zabity w swoim domu, razem z żoną i synem.
"Nigdy nie opuściłem swojego narodu": Współpracownicy Hossama Shabata opublikowali wiadomość, którą dziennikarz przygotował na wypadek swojej śmierci. "Jeśli to czytacie, znaczy, że zostałem zabity przez izraelskie siły okupacyjne. Kiedy to wszystko się zaczęło, miałem zaledwie 21 lat - byłem studentem i miałem marzenia jak każdy inny. Przez ostatnie 18 miesięcy poświęcałem każdą chwilę mojego życia mojemu narodowi. Dokumentowałem horror północnej Gazy minuta po minucie, zdeterminowany, by pokazać światu prawdę, której nie chciał widzieć. Spałem na chodnikach, w szkołach, w namiotach - gdziekolwiek mogłem. Każdy dzień był walką o przetrwanie. Miesiącami znosiłem głód, ale nigdy nie opuściłem swojego narodu" - czytamy we wpisie. Shabat chciał też przekazać, że wykonywał swój dziennikarski obowiązek, bo wierzy w sprawę palestyńską i "zaszczytem było umrzeć, broniąc palestyńskiej ziemi i służąc jej ludziom".