8 listopada w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory do Izby Reprezentantów, Senatu, a w 36. stanach Amerykanie zdecydują o obsadzie stanowisk gubernatorskich. Kampania wyborcza wchodząc w decydującą fazę, zaostrza się. - Takie wypowiedzi dewastują kraj, polaryzują go i bardzo mu szkodzą, ale niestety politycy na nich zyskują - mówi prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Uniwersytetu Jagiellońskiego zajmująca się naukami politycznymi.
Jarosław Kocemba, Gazeta.pl: Co jest dominującym tematem w trwającej kampanii wyborczej?
Prof. Małgorzata Zachara-Szymańska: Jeżeli zapytamy Amerykanów o główny powód ich troski, to najczęściej usłyszymy o problemach ekonomicznych. Martwią ich rekordowe ceny paliwa i bardzo wysoka inflacja. Nie możemy w tym momencie mówić o załamaniu gospodarki, ponieważ wskaźniki bezrobocia są bardzo niskie, ale panuje powszechny niepokój. Politycy w przekazach skupiają się więc przede wszystkim na zapewnieniu wyborców, że skutecznie zabezpieczą ich podstawowe interesy związane z codziennym funkcjonowaniem.