Antoni Macierewicz, jeszcze jako szef MON, zlecił kontrowersyjnemu argentyńskiemu prawnikowi działania, które miały doprowadzić do odzyskania z Rosji wraku TU-154. Ministerstwo latami ukrywało, ile zapłaciło za usługi. Jak ustaliła Wirtualna Polska, było to 300 tys. zł.
Sprowadzenie z Rosji wraku prezydenckiego samolotu TU-154, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem, było dla PiS punktem honoru. Jeszcze przed wyborami w 2015 r. politycy partii Jarosława Kaczyńskiego przekonywali, że tylko przez nieudolność lub złą wolę rządu PO wrak nie wrócił jeszcze do Polski. I że jak tylko PiS wygra wybory, natychmiast odzyska od Rosjan reszki TU-154.
Po wyborach okazało się, że realizacja tej deklaracji nie jest taka prosta. Po roku sprawa tkwiła wciąż w martwym punkcie.