I prezes Sądu Najwyższego potwierdziła dziś przyjaźń i prywatne relacje z prezydentem Andrzejem Dudą. I choć ich znajomość nie jest tajemnicą, słowa Małgorzaty Manowskiej padły w najgorszym z punktu widzenia Pałacu Prezydenckiego momencie. Parafrazując Talleyranda, to więcej niż polityczna zbrodnia – to błąd.
— Znam pana prezydenta od ponad 17 lat i byłabym hipokrytką, gdybym się teraz zapierała tej znajomości. Odwiedzaliśmy się i odwiedzamy od czasu do czasu, również prywatnie. Byłam u pana prezydenta i pani prezydentowej w Krakowie, para prezydencka bywa u mnie. Przyjaciele? Mogę to tak określić – powiedziała dziś w Radiu Zet I prezes Sądu Najwyższego.
Rzecz jasna dla tych, którzy stale interesują się polityką, znajomość pani prezes Manowskiej z głową państwa jest czymś oczywistym. Poznali się siedemnaście lat temu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Oboje byli wtedy wiceministrami w resorcie kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę. Do ministerstwa wiodły ich różne drogi.