41 lat temu milicjanci spacyfikowali Wyższą Szkołę Pożarniczą, okupowaną przez protestującą młodzież. Tadeusz Guranowski był wówczas na miejscu. I uwiecznił na zdjęciach początek akcji odbijania uczelni z rąk studentów.
Na ulicy stał kordon milicjantów z tarczami i sznur tramwajów, gdy nadleciał helikopter. Zawisł nad dachem Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej, dziś Wyższej Szkoły Pożarnictwa. Ze środka wyskoczyli antyterroryści.
"Czułem, że muszę to uwiecznić"
Jest 2 grudnia 1981 roku. Za niecałe dwa tygodnie Polacy zobaczą w telewizji przemówienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ogłaszającego wprowadzenie stanu wojennego. Na stołecznych uczelniach wrze. Powodem jest projekt nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, pozbawiający je właściwie samorządności. Świadkiem tego wzburzenia jest Tadeusz Guranowski, fotograf amator, który jeździ po całej Warszawie, dokumentując studenckie wystąpienia. Udaje mu się uchwycić moment, w którym śmigłowiec pojawia się nad dachem szkoły strażackiej. - To były niespotykane wydarzenia. Czułem, że muszę tam być, uwiecznić to wszystko, by nie zostało zapomniane - opowiada.