Jak ustaliła Wirtualna Polska, Sąd Okręgowy w Warszawie od ponad 2,5 roku nie wyznaczył terminu głośnej sprawy z udziałem zaufanego człowieka Antoniego Macierewicza - Bartłomieja Misiewicza. Dlaczego? Tego się nie dowiemy, bo prezes sądu powołana jeszcze przez Zbigniewa Ziobrę uznała, że "nie jest to informacja publiczna".
- Sprawa z brakiem wyznaczonego terminu może mieć drugie dno. Prokuratura gromadziła materiał dowodowy najpierw dzięki CBA, które podsłuchiwało rozmowy telefoniczne i kontrolowało korespondencję SMS. A później, agenci Biura mieli dostęp do internetowych komunikatorów. Wszystko wskazuje, że używali przy tym Pegasusa. Przed sądem, nawet na niejawnych rozprawach, okazałoby się, że służby PiS używały wtedy tego systemu, choć zaprzeczano temu na wszelkie możliwe sposoby - mówi nam anonimowo oficer służb, znający kulisy sprawy.
Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w ramach operacji służb "Ksenon" - Misiewicz i Mariusz Antoni K. (były poseł PiS) byli pierwszymi osobami, w stosunku do których użyto systemu Pegasus. System zakupiło CBA za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości nadzorowanego przez ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobrę. Pierwsze udokumentowane ślady jego wykorzystania na terenie Polski to listopad 2017 r., kiedy zbierano materiał dowodowy w sprawie Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Bartłomieja Misiewicza.