W czerwcu 1969 r. do Prezydium Kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie przychodzi anonimowy list nadany z Morąga. Do listu ktoś dołącza dokument po niemiecku, napisany ołówkiem, z datą 25 grudnia 1944 r. Na odwrocie znajduje się mapka, właściwie rodzaj szkicu przedstawiający teren koło Elbląga.
Przedstawiamy fragment książki "Ostatni świadek. Historie strażników hitlerowskich skarbów" autorstwa Joanny Lamparskiej.
"Ten list był w niemieckiej książce i dzieci go znalazły. Jak widać, to będzie ta bursztynowa komnata, co ją tyle lat szukacie. Żeby tylko nie było na mnie, bo ja nie ukrywał i nic nie winien nikomu. Jak gazety pisały, że jeszcze szukacie, to oddaję" – uprzejmie donosił nadawca.
Członkowie Rady Narodowej głupieją. Fasadowy twór, którego są częścią i stwarza jedynie pozory demokracji, tak naprawdę wykonuje zadania narzucone przez "jedynie słuszną" Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Rada Narodowa jest dobra w ustalaniu budżetów, ale sprawa Bursztynowej Komnaty zdecydowanie przekracza kompetencje nawet prezydium kultury. Pewnie dlatego – trochę z bezsilności, a trochę ze strachu – korespondencja zostaje przekazana Służbie Bezpieczeństwa. Ta zaś podchodzi do sprawy z pełną powagą.