15 lat temu zmarł Henryk Mandelbaum, były więzień Auschwitz. W obozie należał do Sonderkommando, którego członków Niemcy zmuszali do usuwania ciał zgładzonych w komorach gazowych. Był bezpośrednim świadkiem zagłady węgierskich Żydów. Po wojnie był m.in. funkcjonariuszem UB.
Henryk Mandelbaum urodził się 15 grudnia 1922 roku w Olkuszu w ubogiej rodzinie polskich Żydów. W 1940 r. jego najbliżsi zostali osadzeni w getcie w Dąbrowie Górniczej. Jemu udało się ukryć. Rodzice zostali potem przeniesieni do getta w Sosnowcu, skąd Niemcy deportowali ich do KL Auschwitz. Tam zginęli w komorze gazowej. Mandelbaum ukrywał się korzystając z pomocy miejscowej ludności. Ryzykując życiem pośredniczył w kontaktach między gettem a stroną aryjską, między innymi dostarczając Żydom żywność.
W kwietniu 1944 r. wskutek donosu został aresztowany w Będzinie. 10 kwietnia został deportowany do niemieckiego obozu Auschwitz. Otrzymał numer 181 970. Po odbyciu kwarantanny Niemcy wyznaczyli go do Sonderkommando, specjalnej grupy roboczej, która składała się w większości z więźniów narodowości żydowskiej. Byli oni zmuszani do usuwania zwłok z komór gazowych i palenia ciał zgładzonych w krematoriach. Pracował we wszystkich krematoriach Birkenau. Był bezpośrednim świadkiem akcji zagłady Żydów z Węgier latem 1944 r.