Terroryści związani z palestyńskimi organizacjami porywali samoloty, atakowali terminale, żądali uwolnienia aresztowanych towarzyszy. Ale ofiar śmiertelnych tych zamachów do pewnego momentu prawie nie było. To, co wydarzyło się na Fiumicino, było wstrząsem.
17 grudnia 1973 r., port lotniczy Fiumicino – jedno z najruchliwszych lotnisk w Europie (obsługuje Rzym). Do startu szykuje się lot PanAm 110. Maszyna ma odlecieć do Teheranu z międzylądowaniem w Bejrucie. Na pokładzie jest 59 pasażerów i 10-osobowa załoga.
Chwilę przed godz. 13 przez terminal przeciska się kilku mężczyzn. Wysocy, śniadzi, dobre ubrani, większość z zarostem, jeden gładko ogolony – tyle będą w stanie powiedzieć potem świadkowie. Mężczyźni w pewnym momencie wyszarpują z bagażu ręcznego pistolety maszynowe i otwierają ogień.