Prezes Prawa i Sprawiedliwości zabrał sprzed pomnika smoleńskiego na placu Piłsudskiego wieniec z tabliczką, na której odpowiedzialnością za katastrofę obciążono jego brata. Całą sytuację obserwowali policjanci, ale oprócz słownych upomnień, nie podjęli żadnych działań.
W rocznicę katastrofy smoleńskiej na placu Piłsudskiego złożono wieniec przedsiębiorcy Zbigniewa Komosy z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski". Podobny wieniec jest składany w każdą miesięcznicę katastrofy.
Jarosław Kaczyński próbował zniszczyć tabliczkę przymocowaną do wieńca.
W sieci pojawiły się nagrania z incydentu. Widać na nich, jak prezes PiS usiłuje z wieńca oderwać tabliczkę. Puka w nią i próbuje ją wyrwać, potem używa kombinerek. Poseł nie reaguje na upomnienia policji. Kiedy jego wysiłki pełzną na niczym, uderza kombinerkami w tabliczkę, a następnie bierze wieniec i odchodzi z nim. Policjanci idą z nim aż do samochodu. Towarzyszą mu okrzyki: "Jarosław Kaczyński to złodziej", "wynosi nie swój wieniec", a także "brawo panie prezesie".