Desant wojsk ukraińskich i ich natarcie na lewy brzeg Dniepru w obwodzie chersońskim zaczyna przynosić efekty. Choć terytorialnie nie są one spektakularne, ważniejsze są te psychologiczne — wśród rosyjskich wojskowych pojawia się panika i krytycyzm wobec dowództwa. "Naszym głównym wrogiem na froncie nie są Siły Zbrojne Ukrainy, ale nasza własna indolencja" — pisze jeden z nich na Telegramie.
Wśród rosyjskich obserwatorów wojskowych wybuchła panika wywołana problemami grupy Dniepr, która jest odpychana przez ukraińskie jednostki forsujące rzekę i rozszerzające swój przyczółek na zajętym brzegu. Nawet zwycięskie przemówienia ministerstwa obrony i rosyjskich urzędników "nie są w stanie stłumić [tej] histerii" — napisał Instytut Badań nad Wojną (ISW) w swoim najnowszym przeglądzie sytuacji na froncie.
Tymczasem 21 listopada Siergiej Szojgu na posiedzeniu ministerstwa obrony stwierdził, że rosyjskie wojska zapobiegły "wszelkim próbom przeprowadzenia przez Siły Zbrojne Ukrainy operacji desantowej w kierunku Chersonia". Według niego ukraińskie jednostki ponoszą "kolosalne straty" — od początku listopada rzekomo straciły 13 tys. 700 ludzi i 1,8 tys. jednostek sprzętu wojskowego. Liczby te nie zostały jednak potwierdzone przez niezależne źródła.