Strategiczna spółka polskiej zbrojeniówki odniosła się do naszego artykułu o możliwości szpiegowania jej kluczowych pracowników. Zarząd Nitro-Chemu dementuje informacje o rzekomym wycieku danych. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że sprawą zainteresowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Bydgoski producent trotylu zapewnia o "wysokim poziomie ochrony danych". My publikujemy przedstawiony przez audytorów pełen zakres problemów firmy z bezpieczeństwem.
W poniedziałek, 19 czerwca, opublikowaliśmy w Onecie artykuł "Dokąd wyciekły dane największego producenta trotylu w NATO". Opisaliśmy w nim, jak na polecenie byłego prezesa firmy informatycy zainstalowali na komputerach nowego prezesa Andrzeja Łysakowskiego, a także kadrowej, program, który pozwalał śledzić ich aktywność i dokonywać ingerencji w ich urządzeniach. Program został zainstalowany bez ich wiedzy. W tekście informowaliśmy też o szeregu innych zaniedbań, które narażały system firmy na ataki hakerskie.
Z artykułu wynikało, że proceder mógł być wynikiem konfliktu wewnątrz firmy lub mieć na celu wyprowadzenie danych na zewnątrz. Nawet w tym pierwszym przypadku dostęp do informacji z komputerów strategicznych pracowników miała wystarczająco duża liczba osób, aby w niekontrolowany sposób wypływały one poza przedsiębiorstwo.