Po sobotnim ataku około 300 irańskich dronów i rakiet na Izrael, z których większość została zestrzelona, kluczowym pytaniem jest to, jak Jerozolima odpowie na ten akt agresji. — Ryzyko eskalacji konfliktu jest ogromne, tym większe, że na tym zależy Moskwie. A sam premier Netanjahu jest osobą nieprzewidywalną i odporną na zewnętrzne naciski. Jemu konflikt może się opłacać, żeby mógł surfować u władzy na fali kolejnych kryzysów — mówi Onetowi dr Witold Sokała, ekspert do spraw stosunków międzynarodowych.
W nocy z soboty na niedzielę Iran wystrzelił setki dronów i rakiet w kierunku Izraela. Państwo żydowskie i jego sojusznicy przechwycili 99 proc. z nich w czasie lotu.
Kilka godzin po rozpoczęciu ataku irańskie przedstawicielstwo przy ONZ poinformowało o jego zakończeniu. "Sprawę można uznać za zakończoną. Ale jeśli izraelski reżim popełni kolejny błąd, odpowiedź Iranu będzie znacznie ostrzejsza" — napisano w oświadczeniu. O tym, że Teheran nie zamierza kontynuować ostrzału Izraela, informował też irański minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahian. Polityk napisał w niedzielę na platformie X, że "na tym etapie Islamska Republika Iranu nie ma zamiaru kontynuować działań obronnych".