Rosja odgrywa coraz mniejszą rolę na europejskim rynku energetycznym. W pierwszych dziewięciu miesiącach br. pochodziło stamtąd zaledwie 16 proc. gazu ziemnego importowanego do Europy rurociągami. Piszemy “zaledwie”, bo jeszcze w 2021 r. ten odsetek wynosił 51 proc. Spełnił się więc koszmar gospodarza Kremla: Europa radzi sobie bez rosyjskiego gazu. I to całkiem nieźle.
Prawdopodobnie nie tego spodziewał się Władimir Putin, kiedy podjął decyzję o inwazji na Ukrainę: że w niecałe dwa lata Unia przestanie być największym odbiorcą rosyjskiego gazu. Z danych Europejskiego Urzędu Statystycznego wynika, że przez pierwszych dziewięć miesięcy br. do państw Wspólnoty spłynęło rurociągami 15 mln ton rosyjskiego gazu. Dla porównania: w analogicznym okresie ub. r. UE importowała z Rosji w ten sposób 36,4 mln ton. To oznacza tąpnięcie o 58 proc.
Nieco mniejszy spadek miał miejsce w przypadku gazu skroplonego, czyli LNG. O ile w pierwszych dziewięciu miesiącach 2023 r. z Rosji do Europy przypłynęło 7 mln ton tego surowca, o tyle w 2022 r. było to 7,3 mln ton, czyli o 4 proc. mniej. Kreml nigdy nie był najważniejszym dostawcą LNG dla Europy (plasuje się na trzecim miejscu), ale zawsze był numerem 1, jeśli idzie o gaz ziemny sprowadzany rurociągami. Wydarzenia z ostatnich kilkunastu miesięcy sprawiły, że w tej klasyfikacji spadł o dwa oczka i jest teraz dostawcą nr 3.