Adam Słodowy przez 24 lata udowadniał telewidzom, że majsterkowiczem może być każdy, wystarczy trochę cierpliwości. Że samochodzik, rakietę, pralkę elektryczną na ubranka dla lalek, lampkę czy grę stołową można wykonać z tego, co jest pod ręką, nawet gdy to niewiele — szprycha do roweru, kawałek kartonu, deski, blaszka po paście do zębów. Uczył fizyki, mechaniki i szacunku do urządzeń. Przed programem potrafił zarwać noc, pracować kilkanaście godzin, żeby tylko młody widz nie poczuł się rozczarowany. Zmarł 10 grudnia 2019 r., tydzień po swoich 96. urodzinach.
Adam Słodowy. Pan Samochodzik i telewizor
Na początku był reflektor. Znaleziony w składnicy złomu, niedługo po wojnie, kiedy posiadanie prywatnego samochodu było mrzonką. Lecz nie dla Adama Słodowego. Skoro mam reflektor, i to w dobrym stanie, mogę też mieć resztę — pomyślał. Jednocylindrowy silnik nabył w Urzędzie Likwidacyjnym, na zardzewiałą i pogiętą ramę natknął się na łące, do konstrukcji nadwozia wykorzystał żelazne rury piecowe. Po pół roku miał już samochód — z drewnianą, obciągniętą blachą karoserią. 12 koni mechanicznych wyciągało 40 km/h, ale auto jeździło! A w nim cała rodzina innowatora.
W 1958 roku samochód trafia na wystawę komunikacyjną, ekspozycja ściąga tłum, ten kotłuje się wokół Słodowego, nie przestając zadawać pytań. Wydawnictwa Komunikacyjne, które zorganizowały wystawę, angażują wynalazcę do napisania książki. Publikacja pt. "Budowa samochodu amatorskiego" wyparowuje z księgarń jak kamfora, a konkretnie 20 tys. egzemplarzy rozchodzi się w tydzień. Co można pod koniec lat 50. zrobić z nagłym przypływem gotówki? To proste — kupić telewizor.