PiS walczy z Adamem Bodnarem, ministrem sprawiedliwości, o kontrolę nad prokuraturą, ponieważ tylko wtedy pozostanie bezkarne. Odpartyjnienie prokuratur oznacza bowiem wszczęcie śledztw i perspektywę procesów, a potem wyroków. Za, mówiąc wprost, okradanie państwa.
Powodów do rozliczenia i ukarania ówcześnie rządzących jest wiele. Każdego dnia dowiadujemy się o kolejnych. Gdyby szpitale otrzymały tylko tyle pieniędzy, ile PiS wytransferowało z największych spółek skarbu państwa, może kolejki do zabiegów i operacji byłyby dziś krótsze, a pacjenci zdrowsi.
Z państwowego do prywatnego
Ostatni przykład, udokumentowany raportem NIK, to transfer publicznych pieniędzy z wielkich spółek kontrolowanych przez państwo do fundacji i różnego rodzaju firemek prywatnych. Za każdą z nich stoi tzw. beneficjent rzeczywisty związany z PiS. Ta partia stworzyła system taśmociągów wysysających pieniądze z firm publicznych do swoich. Teoretycznie to, co z tymi pieniędzmi robi wiele fundacji, mógł i powinien kontrolować minister kultury, czyli Piotr Gliński, bo ma takie uprawnienia, a nawet obowiązki. Nie robił tego, bo najwyraźniej wiedział, do czego ten system został stworzony.