Jednym ze sztandarowych postulatów Prawa i Sprawiedliwości w 2015 było utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) oraz towarzysząca mu rozbudowa i dozbrajanie polskiej armii. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 tempo tych procesów znacząco wzrosło przy poparciu wszystkich sił politycznych, nawet tych tradycyjnie sceptycznych wobec wydatków na zbrojenia. W którą stronę powinno pójść Wojsko Polskie zarządzane przez nowego ministra obrony narodowej? O kluczowych wyzwaniach stojących przed Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem w rozpoczynającej się kadencji pisze Kamil Pachecki.
Wojsko to ludzie. Liczebność Wojska Polskiego i ukompletowanie jednostek
Choć nowy minister obrony narodowej nie jest już zakładnikiem liczby 300 tysięcy żołnierzy, deklarowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, to nie oznacza to jednak, że wielopłaszczyznowy problem kadrowy Wojska Polskiego rozwiąże się sam. Trudno spodziewać się, że w ciągu najbliższych kilku lat uda się niemal podwoić liczbę żołnierzy, aby pokryć braki etatowe istniejące i przyszłe, które wynikają z szeroko zakrojonego procesu odtwarzania i formowania dywizji.
Odchodzący minister Mariusz Błaszczak sprezentował swemu następcy mapę tworzonych w centralnej i wschodniej Polsce jednostek wojskowych. Przesłanie tego gestu jest jasne: ewentualna likwidacja którejkolwiek z nich spotka się z silną krytyką. Wszystko wskazuje jednak na to, że będą one egzystować głównie na papierze lub w najlepszym wypadku mocno świecić pustkami, skoro uśrednione ukompletowanie istniejących już jednostek wynosi zaledwie około 60 proc.