Więzili go car i bolszewicy. Piłsudski dał mu Order Orła Białego, ale fanatyczni zwolennicy Marszałka strasznie go nienawidzili. Nawet oni jednak musieli przyznać, że biskup Zygmunt Łoziński był odważny, niezłomny i zasłużył się Polsce.
Na biskupa Zygmunta Łozińskiego natknąłem się, gdy szukałem informacji o pewnym przedwojennym polityku, i od razu zrozumiałem, że to postać nietuzinkowa. A pojąłem to, czytając o awanturze, jaka z jego udziałem wybuchła w 1930 r. w kresowym Pińsku. Warto o niej opowiedzieć, bo brzmi bardzo aktualnie.
Tuż przed przypadającymi 19 marca imieninami Piłsudskiego oficerowie pińskiego garnizonu poprosili Łozińskiego, by odprawił z tej okazji mszę i wygłosił stosowne kazanie. Biskup ani myślał spełniać ich życzenia. Gdy przyszli do katedry, słuchali więc o św. Józefie, opiekunie Jezusa, a o Piłsudskim biskup jedynie napomknął, nazywając go jednym z generałów. Oburzeni oficerowie demonstracyjnie wyszli z kościoła w trakcie mszy.
To był jednak dopiero początek awantury, bo Łoziński kilka dni później napisał list pod wymownym tytułem „O czci bałwochwalczej oddawanej p. Piłsudskiemu”, w którym wyjaśnił swoją decyzję. Opublikowała go m.in. nieprzychylna sanacji „Polonia”. Oficerom, którzy uważali, że uchybił godności polskiego wojska, zwracał uwagę, że nie mają monopolu na honor munduru. Jak Polska nie jest waszą ani rządową, ale należy do całego narodu, tak honor żołnierza polskiego jest skarbem każdego Polaka. Honor polskiego wojaka polega nie na chełpliwości, bucie, grożeniu siłą, ale na poważnej skromności, na delikatności uczuć i na odrazie do wszelkiej łobuzerii – napisał. I podkreślił, że niesłusznie przypisuje się mu niechęć do Piłsudskiego, a kościół nie jest właściwym miejscem na demonstracje na jego cześć.